sobota, 3 grudnia 2011

Zabawki i współtwórcy zdjęć

 Mówiąc o zdjęciach, warto wspomnieć o wszystkich, którzy przyczynili się do ich powstania.. mam na myśli aparaty i dodatki.
W swojej przygodzie i lekcji z fotografią ja korzystam z pomocy 3ech zabawek. O to one:


1-szy: Canon XS 100 IS.
Bardzo prosta w obsłudze kompaktowa cyfrówka. Do zalet niewątpliwie należy świetny jak na możliwości takiego maleństwa zoom. Flesz słaby. Aparat kompletnie nie nadaje się do zdjęć w nocy. Lekki i poręczny. Odporny na upadki i wstrząsy. Ładowany na 2 akumulatorki (niestety bateria nie trzyma jednak zbyt
długo). Bardzo atrakcyjna cena. Co do serwisu, to nie trzeba się wypowiadać, bo Ci którzy naprawiali kiedykolwiek Canona, wiedzą, że należy  starać się unikać ich szeroką drogą. Moja ocena 6/10.
Efekt pracy aparatu, przedstawią zdjęcia min. z  Egiptu, Krymu, Finlandii i Turcji.                                                                                                            
2-gi: Lustrzanka Nikona d 3100 wraz ze standardowym obiektywem 18-55, uzupełniony jedynie stabilizacją zdjęć (VR).  Moim zdaniem jest to idealny wybór dla osób zaczynających prace z lustrzankami. Wiele przydatnych i ciekawych funkcji. Ma to co potrzeba, bez nadmiaru niepotrzebnych bajerów. Niezwykle prosty w obsłudze. W nocy wymaga jednak statywu, gdyż mimo stabilizacji obrazu bardzo ciężko uciec przed rozmazaniem zdjęcia.
 Duży plus za szeroki wachlarz wyboru ciekawych kombinacji zabaw z przesłoną. Możliwość dołożenia wielu dodatkowych elementów jak lampa, łączone obiektywy i konektory.
Co do obiektywu - średnio. Bardzo mała ogniskowa. Należy bardzo ostrożnie pilnować się przed niedotknięciem szkła obiektywu, bo bardzo się brudzi i ma skłonności do rysek. Ale to chyba problem każdej lustrzanki Nikona. Mimo wszytko polecam jak najbardziej! Dla mnie super. 8/10
Zdjęcia Nikona zaprezentują obrazu min. z: Ghany, Tajlandii, Kambodży i Egiptu.


3-ci: Minolta HI-Matic F wraz z oldschoolową lampą mocowaną zewnętrznie. Moje najnowsze i jednocześnie najstarsze dziecko pracy. Aparat należał do mojego taty, który jako 20-paro latek również próbował swoich sił w fotografii. Ma stopkę do lampy, zapadkę do baterii od światłomierza oraz korbkę do zwijania filmu. Ten uroczy japoński analog, który równie dobrze można by było potraktować jako eksponat muzealny porusza  wyobraźnię. Jak tylko przyjdzie wolna chwila na nowe zdjęcia, szukam czarnego filmu z klatkami i biegnę przetestować aparat.   Zdjęcia Minolty są w starych albumach, sprzed ok. 15 lat. Aczkolwiek spróbuje umieścić na blogu dla porównania stare i nowe twory tej japońskiej zagadkowej zabawki. 
IP.  

2 komentarze:

  1. Moje zdjęcia są robione tylko jednym aparatem. Jest to Canon 500 D. Długo zastanawiałam się czy wybrać Canona czy Nikona,ale nie żałuję wyboru. Zdjęcia robię "kitowymi" obiektywami.

    Zazdroszczę Ci tej Minolty :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz. 500-setki osobiście nie znam w ogóle, ale czytałam sobie różne opinie na jej temat. Według nich prezentuje się naprawdę dobrze!
    Ps. Obie znamy z pewnością stare porzekadło, że nie liczy się ilość :-)
    Pozdrawiam! I.P.

    OdpowiedzUsuń